Dziennik Polski (22.08.2005)

"Piłkarski Alfabet Podkarpacia"

PAWEŁ STRZELECKI

Urodził się 20 października 1942 roku w Drohobyczu. Pierwszym jego klubem był Walter Rzeszów (m.in. 8 miejsce w mistrzostwach Polski juniorów), potem na krótko przeniósł się do Stali, by na czas służby wojskowej trafić do Bieszczad Rzeszów. Kiedy wrócił do stali był już ukształtowanym zawodnikiem, a drużyna występowała w I lidze.

-"Bardzo miło wspominam ten okres. Było się od kogo uczyć, w klubie panowała świetna atmosfera, żaden z nas nie martwił się o byt, gdyż zatrudniał nas zakład WSK. Już przed południem opuszczaliśmy mury wytwórni i szliśmy na trening, a potem na obiad"-uśmiecha się Paweł Strzelecki.

Konkurencja o miejsce w składzie była jednak bardzo duża, więc gdy nadeszła oferta z Górnika Wałbrzych nasz bohater spakował walizki.

-"Górnik był wtedy, w połowie lat 60., czołowym zespołem II ligi. Miał w składzie Henryka Kempnego, byłego reprezentanta Polski, prawdziwego wirtuoza futbolu. Na Dolnym Śląsku spędziłem cały sezon, grałem we wszystkich meczach, po czym przeniosłem się do Stali Mielec, która zaczynała budowę silnej drużyny."

Kolejnym przystankiem w karierze okazał się II-ligowy Start Łódź.

-"Bronił tam wówczas niejaki Józek Grzeszczak, który później zasłynął w świecie filmu jako najlepszy w kraju kaskader."

Niewiele jednak brakowało, a Strzelecki znalazłby się nie w Łodzi, a w Australii.

-"Na mocy porozumień między komitetami olimpijskimi obu krajów, miałem wyjechać i grać w Polonii Perth. Coś tam jednak nie zadziałało i zostałem w domu."

Trafił do Tarnobrzega, gdzie budowano prężny klub.

-"Awansowaliśmy z Siarką z okręgówki do II ligi. W międzyczasie ukończyłem AWF w Warszawie, w doborowym towarzystwie Henryka Kasperczaka, Jana Gmyrka, Jana Małka, Stanisława Gościniaka"-wspomina.

W wieku 33 lat dał sobie spokój z grą w piłkę i zajął się pracą szkoleniową. Debiutował w Gorzycach, gdzie awansował z tamtejszą Stalą do III ligi. Potem przez dwa lata prowadził w II lidze Siarkę, a po nieudanej przygodzie z Granatem Skarżysko-Kamienna postanowił osiąść w Przemyślu, ustabilizować się, założyć rodzinę. W robotniczo-wojskowym klubie Polna (już nie istniejącym), bez wielkich pieniędzy i głośnych nazwisk, stworzył zespół, który przez kilka lat z powodzeniem radził sobie na III-ligowym froncie. Następnie awansował do tej klasy rozgrywkowej z Polonią, a potem związał się z MKS Radymno (awans do IV ligi), Bizonem Medyka (awans do klasy międzyokręgowej Krosno-Jarosław), LKS Skołoszów (awans do V ligi) i Żurawianką Żurawica (awans do IV ligi). Ostatnio przeżywał burzliwe chwile w Polonii.

-"Odszedłem z tego klubu, bo nie mogłem patrzeć na to, co wyprawiają jego działacze. Myślałem, że ludzie się zmieniają, ale akurat dla tych świat dawno stanął w miejscu. Zadzwonili ze Skołoszowa na tydzień przed ligą i choć dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, postanowiłem spróbować. Ciężko w tak krótkim czasie zbudować coś trwałego, ale sumienną pracą wiele można wskurać."

Strzelecki niczego nie żałuje.

-"Gdybym mógł wybrać, podążyłbym raz jeszcze tą samą drogą."

Ze szkoleniowców ceni najbardziej Andrzeja Gajewskiego ze Stali Mielec.

-"Gajowy był niewiele starszy od nas i nigdy nie był wielkim piłkarzem. Ale potrafił stworzyć w klubie atmosferę. Od czasu do czasu nawet z nami wypił, lecz zawsze wiedzieliśmy, że pewnej granicy nie wolno nam przekroczyć"

Tomasz Szeliga (Dziennik Polski)